|
Sznurowadło
W domu bylismy dopiero nad ranem. Jechaliśmy przez całą noc i w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Tak sobie teraz myślę, że rozmowa nie była nam wtedy potrzebna. Ida uśmiechała się tylko przez całą podróż i za każdym razem, kiedy na nią spojrzałem widziałem w jej szarych oczach ten radosny błysk zadowolenia, którego ostatnio tam nie znajdywałem. Ja przez całą drogę czytałem jakąś głupią książkę o gorylach, które porywały kobiety z murzyńskich wiosek, by potem kopulować z nimi w dżungli.
Oboje nie spaliśmy. Nie wiem jak Ida, ale ja nawet przez chwilę nie pomyślałem o spaniu. Myślałem o tym, jak teraz wszystko będzie wyglądało. Jak Ida zniesie ciążę, czy przy porodzie będzie ją bolało tak mocno jak się tego obawiała, oraz o tym, czy przytyje, i w ogóle, jak zmieni się jej ciało od tego dziecka? Pewnie z porodem będzie tak jak z rozdziewiczaniem, które obrosło legendą opowiadaną przez tych, których nikt nigdy nie rozdziewiczył. Pamiętam, że na twarzy Idy nie dostrzegłem najmniejszego grymasu bólu, i gdyby nie krew na prześcieradle, to pewnie bym pomyślał, że mnie okłamuje. Wyobraź sobie małe dziecko i porównaj z wielkością twojego kutasa, powiedział mi kiedyś Marek, którego zawsze uważałem za głupka i który tak naprawdę nigdy nie był moim kumplem. Ale pewnie w tej akurat kwestii miał rację. Dziecko przy porodzie ma już swoje wymiary, a cipka pozostaje tą samą cipką, co przy rozdziwiczaniu, dodał zaraz potem. I też musiałem przyznać mu rację.
Potem myślałem o mamie, którą zabrali do szpitala, tuz przed naszym wyjazdem, i o zmęczonym głosie ojca, kiedy kilka dni później wykrzykiwał nam do telefonu, że z mamą już wszystko w porządku, i że to podobno typowe dla jej wieku, i że zostanie w szpitalu jeszcze przez kilka dni, bo chcą jej zrobić wszystkie badania. Powiedziałem, że skoro już tam trafiła, to dobry pomysł z tymi badaniami, bo sama przecież nigdzie nie chodziła, i zaraz jak tylko słyszała o lekarzu, to zapewniała nas, że czuje się lepiej, i że już jej przeszło.
- Ciekawe co powiedzą twoi rodzice, jak się dowiedzą, że jestem w ciąży, powiedziała nagle Ida, a ja popatrzyłem na nią przez chwilę i tylko się uśmiechnąłem.
Kiedy taksówka zatrzymywała się przed naszym domem, popatrzyłem na swoje buty i zobaczyłem, że lewy mam rozsznurowany. Nie było już sensu zawiązywać sznurowadeł z powrotem. Otworzyłem drzwi samochodu i stanąłem na podjeździe. Ze zdziwieniem zobaczyłem, że w kuchni na parterze pali się światło. To dobrze, pomyślałem, że mamę wypuścili już do domu.
Drzwi otworzył nam jednak ojciec. Spodziewałem się mamy, bo to ona miała w zwyczaju wstawać tak wcześnie. Powiedziałem o tym ojcu, a on oparł się plecami o ścianę i zaczął szlochać jak dziecko. Postawiłem walizki na podłodze i spojrzałem na Idę. Stała za mną w przedpokoju z twarzą białą jak twarz gejszy i wiedziałem, że za moment ona też zacznie płakać. Zdjąłem z siebie płaszcz i powiesiłem w szafie, a potem bez słowa poszedłem do pokoju, potykając się po drodze o sznurowadło, którego nie chciało mi się zawiązywać po wyjściu z taksówki.
Zamknąłem za sobą drzwi i przez resztę dnia leżałem na łóżku. Nie chciałem z nikim rozmawiać, i cały czas myślałem tylko o wielkiej bombie, która teraz mogłaby spaść na nasze miasto i spalić wszystkich. Mnie leżącego na łóżku, szpital w którym umierała mama, ojca płaczącego w kuchni jak mały chłopczyk, który dostał lanie od życia, oraz Idę, razem z niewidocznym jeszcze dzieckiem w jej brzuchu.
|