|
Popazan
Obudziłem się w poniedziałek. Zaraz z samego rana pobiegłem do dziekanatu po zaświadczenie, że jeszcze tutaj studiuję. Miałem je załatwić do środy. Potem jeszcze trochę błądziłem po mieście, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Oprócz palenia papierosów nic nie przychodziło mi do głowy. Chciałem zadzwonić do Judyty, ale o tej porze moja Judyta powinna jeszcze spać. Niech się wyśpi, pomyślałem, bo niczym sobie nie zasłużyła, by budzić ją tak wcześnie. Zresztą nie miałem jeszcze karty magnetycznej, a że kartę magnetyczną można kupić w zwykłym kiosku, niekoniecznie w Telekomunikacji - nie domyśliłem się niestety.
O dziewiątej otworzyli wreszcie Telekomunikację i zaopatrzyłem się w kartę. Odłamałem plastykowy róg i wszedłem do budki. Ale. Zanim otworzyli Telekomunikację, błądząc po mieście i zdawałoby się, bezmyślnie paląc papierosy, wpadłem na jakże wspaniały pomysł. Mogłem przecież do niej dzisiaj jechać. Jeśli tylko nie wyrazi sprzeciwu, nic nie stoi na przeszkodzie. I dzisiaj wrócić. Przejadę się do Sieradza i do Warty, a były mi to miasta całkowicie obce, no i co najważniejsze zobaczę się z moją Judytą, która, jak miałem nadzieję przed wykręceniem numeru, już nie spała.
Myliłem się. Zbudziłem moją Judytę. Judytkę najukochańszą. Powiedziałem, jak zaplanowałem dzień, słoneczny dziś choć mroźny, a ona po kilku głębszych oddechach powiedziała, żebym przyjeżdżał. Zaraz też pobiegłem na stację i kupiłem bilet, z przesiadką w Łodzi Kaliskiej. Zdążyłem wypalić jeszcze kilka papierosów i dokładnie o 11:34 pociąg osobowy do Łodzi Kaliskiej odjechał z peronu. A w nim ja. Stojący przy drzwiach z papierosem w ręku, rozmyślający, jak to miło będzie spotkać się z moją Judytą. W pociągu nie wiem jak, ale zasnąłem. Obudziłem się w Łodzi. Pociąg, do którego miałem się przesiąść, stał przy tym samym peronie, co znacznie ułatwiło mi przesiadanie. Kaliskiego dworca zupełnie nie znałem i pewnie gdybym miał przebiegać z peronu na peron, nie zdążyłbym się przesiąść. Kiedy wchodziłem do przedziału, zapowiadano już odjazd, i pociąg, mający zawieźć mnie do Sieradza, posłusznie wykonał polecenie.
Zachciało mi się palić. Stanąłem w przejściu między przedziałami, bacząc pilnie na pozostawione rzeczy. Zapaliłem. Zaraz pojawił się konduktor. Sprawdził mi bilet. Spytał, czy wiem, że tu nie wolno palić. Powiedziałem, że wiem, i odwróciłem się do okna. Konduktor poszedł dalej. Paląc, patrzyłem nerwowo na zegarek śledząc umykające minuty. Zapaliłem jeszcze jednego papierosa. Pomyślałem, że chyba chwytają mnie nerwy, bo trochę za bardzo się pociłem. Miałem przecież poznać jej rodziców. Czułem, że podkoszulek mam przemoczony. Ale jeszcze nie wyczuwałem swojego zapachu. Potem pomyślałem, że nie chce mi się wracać jeszcze na siedzenie i zapaliłem trzeciego papierosa. Zdążyłem schować zapalniczkę do kieszeni i znów pojawił się konduktor. Wracał. Trochę się przestraszyłem, że teraz pokaże mi, kto tu jest kim, ale tylko spojrzał na mnie bez wyrazu i poszedł dalej. Przyznam, że odetchnąłem z ulgą.
Minuta biegła za minutą i nic się nie działo. Siedziałem już na swoim miejscu. Zastanawiałem się, czy opłaca mi się zasypiać, aż tu nagle coś takiego. Ktoś do kogoś powiedział: no, zaraz nasz kochany Sieradz. Aż podskoczyłem na miejscu. Wstałem i zacząłem się ubierać. Znowu znalazłem się w przejściu. I znowu zapaliłem, uważając tym razem, czy nie zbliża się konduktor. Na dworcu miała czekać na mnie Judyta i to przeświadczenie, że za chwilę już zobaczę swoją Judytkę, powodowało wspaniałe wibracje.
Ujrzałem ją wreszcie. Szybko wyrzuciłem papierosa, bo Judyta nie lubi, kiedy palę. Przyspieszyłem kroku. Widziałem, jak się uśmiecha. Też się uśmiechnąłem. Przytuliłem ją i pocałowałem w policzek. Wzięła mnie za rękę. Wyznała, że śmierdzę jak popielniczka. Sprawdziliśmy, o której mam powrotny pociąg. Jedyny do Łowicza odjeżdżał o 17:16. Okrągły zegar zawieszony nad okienkami kasowymi wskazywał 13:50. Mieliśmy trochę ponad trzy godziny. To dużo czy mało? Powiedziałem, że i tak przyjechałbym. Nawet gdybyśmy mieli widzieć się pięć minut.
Poszliśmy do kawiarni. Sieradz wyobrażałem sobie jako trochę większe miasto, ale moje wyobrażenie rzadko kiedy pokrywa się z rzeczywistością. Ta kawiarnia nazywała się "U plastyków", czy jakoś tak. Nazwa wydała mi się dziwna. Nie miała odpowiedniego brzmienia, melodii, której zawsze poszukuję w nazwach wszelakich. "U plastyków", strasznie to kanciaste i bez symetrii.
Pomijając nazwę, było tutaj całkiem przyjemnie. Usiedliśmy przy stoliku. Judyta powiedziała, że niedaleko pracuje jej siostra. Ja musiałem wyjść natychmiast do łazienki. Poprosiłem o klucz od barmanki i wyszedłem, by ulżyć sobie. Sikałem długo. Kiedy wróciłem, na naszym stoliku stały dwa piwa, które Judyta zdążyła zamówić. Odsunąłem krzesełko i usiadłem. Zapaliłem papierosa. Judyta powiedziała, że też chce. Proszę bardzo. Piwo było bardzo dobre i pomyślałem, że prędko stąd nie wyjdziemy.
Rozmawialiśmy. Judyta spytała, czy chcę u niej dzisiaj zostać. I czy mogę. Oczywiście że chciałem, choć nie bardzo mogłem. Ale powiedziałem, że zostanę. Nie miałem niczego na zmianę. Ubolewałem najbardziej nad brakiem świeżych skarpet i majtek. Judyta powiedziała, że da mi jakieś skarpetki, a jeżeli będę chciał, to również majtki. Oczywiście. Jeśli tylko brzegi będą miały obszyte koronką. Pomyślałem, że zawsze mogę kupić majtki w sklepie. Skończyły się nam papierosy. Wstałem i podszedłem do baru kupić nową paczkę. Poprosiłem również dwa piwa. Sprawdziłem, co podają tutaj do jedzenia. Rano jadłem tylko zapiekankę na dworcu w Łowiczu i byłem już trochę głodny. Ale mieli tylko odgrzewane pizze. Postanowiłem jeszcze trochę poczekać. Aż tak bardzo głodny nie byłem. Przy stoliku zapytałem Judytę, czy w pobliżu jest coś, gdzie mógłbym zjeść. Była pizzeria. Zaraz po drugiej stronie ulicy. Bardzo dobrze się złożyło.
Judyta co chwilę wychodziła do łazienki. To jej ciągłe wychodzenie zaczynało wyglądać już trochę dziwnie. Potem prosiła, bym ja chodził po kluczyk, bo sama już się wstydziła. Śmiałem się z niej. Ale chodziłem. Naprawdę dziwnie to wyglądało.
Niedługo potem "U plastyków" pojawił się ktoś, kto sprawił, że przestałem czuć się tutaj tak dobrze. Powiedziałem, że moglibyśmy już stąd pójść. Judyta nie rozumiała, ale w tej sytuacji tylko drugi mężczyzna byłby w stanie mnie zrozumieć. Powiedziała w końcu, że dobrze, ale najpierw musi jeszcze się wysikać. Po jej powrocie ubraliśmy się i wyszliśmy.
Przeszliśmy na drugą stronę ulicy, gdzie rzeczywiście była pizzeria. Zajęliśmy stolik w końcu sali. Spytałem Judytę, czy nie jest głodna. Nie była. Piwa też nie chciała. Tylko kawę. Ja poprosiłem jakąś tam pizzę, której nazwę mogłem powtórzyć, i jedno piwo. Smakowało mi wszystko. Powiedziałem, że jak zjem, to pójdziemy po te majtki i kwiaty dla jej matki. Nie było jeszcze tak późno, więc nie musiałem się spieszyć. Autobus do Warty odjeżdżał o 18:10. Była chwila po szesnastej.
Wszystko dostaliśmy bez problemu. Fajne majtki, trochę niepewne skarpetki i odpowiednie kwiaty. Długo nam nie zajęło chodzenie po sklepach. Judyta zadzwoniła też do domu. Oznajmiła, że nie wróci sama. Tylko ze mną. Do odjazdu autobusu pozostało jeszcze czterdzieści minut, ale nie mieliśmy się gdzie podziać. Powiedziała mi, że chyba nie będziemy razem spać. To pierwszy raz kiedy u niej nocuję, więc lepiej będzie jak tę noc spędzimy na osobnych łóżkach. Tak powiedzieli jej rodzice.
Na dworcu dwaj kolesie rzucali petardy tam gdzie nie powinni i powiedziałem do Judyty, że jak jedna wybuchnie przy nas, to złapię któregoś i mu wpierdolę. Strasznie jestem wyczulony na tym punkcie. W domu poznałem jej rodziców. Myślałem, że będę bardziej zdenerwowany. Judyta ostrzegła mnie wcześniej, że mogę zostać poddany inwigilacji, ale nic takiego się nie zdarzyło. Miała fajnego psa. Jamnika. Ja też mam jamnika, więc naprawdę wydał mi się fajny. Po zdjęciu butów natychmiast uciekłem do łazienki umyć nogi i zmienić skarpety. W łazience policzyłem, że minęło czternaście godzin. Śmierdziały bardzo poważnie.
Potem zjedliśmy obiad, który czekał na nas kilka godzin. Myślałem, że pęknę. Ale zjadłem wszystko. Smakowało mi. Naprawdę mało rzeczy mi nie smakuje. Na koniec zapaliliśmy w kuchni. To znaczy ja zapaliłem, bo Judyta nie chciała palić przy rodzicach. Wolała pozostawić ich w przekonaniu, że rzuciła. Ponarzekała też trochę, żeby rodzice usłyszeli, jak mnie napomina i odradza palenie. Jest starsza, więc powinienem brać z niej przykład, a na pewno nie pożałuję i poczuję się zdrowszy. Nawet dobrze jej to wychodziło.
W pokoju Judyta pokazała mi swoje zdjęcia, których tak naprawdę nie chciałem oglądać. Ale obejrzałem i posłusznie wysłuchałem komentarzy, które i gdzie było robione. Mieliśmy odwiedzić jej przyjaciółkę, ale doszliśmy do wniosku, że nie będziemy nigdzie wychodzić. Za oknem robiło się coraz zimniej, a ja miałem już dość po całym dniu. Judyta posłała mi łóżko. Ja poszedłem się umyć.
Potem oglądaliśmy jakiś film. Mieliśmy obejrzeć jeszcze jakiś, ale rodzice kazali iść Judycie spać. Bali się, że zaczniemy robić coś, czego nie powinniśmy. Judyta strasznie się zdenerwowała, a i ja poczułem się jakoś dziwnie. Trochę jakbym przyjechał tu tylko po to, żeby przespać się z Judytą. Oczywiście miałem na to wielką ochotę. Jak zawsze. Ale naprawdę chciałem obejrzeć ten film. Judyta powiedziała, że nie muszę wyłączać telewizora i spokojnie sobie oglądać. Tak. Oczywiście. Zaraz jak wyszła, wyłączyłem telewizor i poszedłem spać.
Nie mogłem zasnąć. Próbowałem, ale nie mogłem. Co chwila się budziłem. Miałem dziwny sen. Trochę się chyba nawet bałem. Byłem w łazience, a w wannie leżała Judyta. Naga i martwa. Miałem ją umyć. Myłem. Podczas mycia co chwila ręka sama mi się zsuwała po jej brzuchu i wkładałem palca w pochwę. Naprawdę nie chciałem tego robić. Więc chyba lepiej, że nie mogłem zasnąć. Nie wiadomo, jak by się to skończyło. Było ciemno, a mnie nie chciało się wstawać i zapalać światła. Wiedziałem, że gdzieś przy łóżku stoi mój plecak. Miałem tam walkmana. Rozsunąłem zamek i wymacałem go ręką. Słuchawki strasznie się zaplątały. Wetknąłem je w uszy i Maleńczuk mnie pocieszył.
Obudziłem się dosyć wcześnie. Jej rodzice wychodzili. Pewnie to oni mnie obudzili. Poczekałem, aż wyjdą i pobiegłem do łazienki. Chciało mi się sikać. Strasznie. Sikałem i słyszałem, jak Judyta biega boso po mieszkaniu. Miałem nadzieję, że po powrocie zastanę ją w swoim łóżku. Najlepiej nagą. Po powrocie zastałem ją w swoim łóżku. Ale sam musiałem moją Judytę rozebrać.
Potem zjedliśmy śniadanie. Napiłem się jeszcze kawy, bo chyba jednak za wcześnie się obudziłem. Judyta spytała, jak mi się spało. Dobrze. Trochę było mi zimno. Judyta powiedziała, że zostawiła na noc otwarte okno. Zapomniała zamknąć. Dobrze. Zapaliłem na koniec papierosa. Potem ubraliśmy się i wyszliśmy na przystanek.
W Sieradzu byliśmy czterdzieści minut przed odjazdem mojego pociągu. Kupiłem bilet. W kasie po raz pierwszy zobaczyłem mężczyznę. Na wielu dworcach kupowałem bilety, ale w okienku zawsze siedziały kobiety. A tutaj facet. Był rudy i nosił grube okulary. Wyglądał trochę jak ten koleś, który prowadził kiedyś dla dzieci program muzyczny i ubrany w czarny smoking skakał po klawiszach fortepianu. Jakoś tak rano go nadawali. Strasznie nie lubiłem tego programu, ale zawsze go oglądałem.
Mieliśmy jeszcze trochę czasu i żeby nie stać na dworze, poszliśmy napić się kawy. W telewizji leciało coś fajnego, ale siedziałem plecami do ekranu i do dzisiaj nie wiem, co to było. Pani krzyknęła, że dwie kawy. Były strasznie gorące, ale jakoś doniosłem je do stolika. Palce Judyty zrobiły się nagle dziwnie czerwone. Spojrzała na szklankę. Tam na obrzeżach ślady szminki. Sama nie maluje ust, więc szklanka nie była po prostu dobrze umyta. Odniosłem jej kawę i podziękowałem pani. Szkoda, bo wcześniej przyznałem, że to najfajniejsza dworcowa melina, jaką widziałem.
Zaraz zapowiedzieli mój pociąg. Dopiłem swoją kawę. Judyta już drugiej nie chciała. Wyszliśmy na peron. Pocałowałem swoją Judytę i powiedziałem, że ją kocham. Nie wiem dlaczego, ale zawsze się wtedy śmieje. Wsiadłem do pociągu. Zapaliłem papierosa i patrzyłem na nią. Powiedziała, że zadzwoni. Powiedziałem, że ja zadzwonię. Rozległ się dźwięk dzwonka. Drzwi powoli się zasunęły. Pociąg ruszył. Pomachałem jej, ale szybko straciłem moją Judytę z oczu.
24 grudnia 1999. Płock
|